Minęło 5 lat od ukazania się na półkach księgarń w Polsce pierwszego tytułu z cyklu o sędzim Antoine Verlaque’u i wykładowczyni prawa Marine Bonnet. Mam nadzieję, że tradycją stanie się wakacyjna premiera kolejnego tomu. Powieści M.L. Longworth są jak połączenie kawy i słodkiego croissanta z malinami. Nic, tylko położyć się na plaży i czytać, czytać, czytać – aż do ostatniej strony. Jak na kryminał są lekkie, jak na powieść obyczajową intrygujące, a jak na lato – idealne. Dzisiaj ukazuje się już dziewiąty tom: Zapomniane muzeum przy Rue Mistral.
Tym razem autorka czyni z komisarza Bruno Paulika pełnoprawną postać drugoplanową. Oczywiście nadal najważniejsi są Antoine i Marine, choć Bonnet trochę bardziej chowa się w cieniu (a raczej wyleguje z książką na kanapie, ale ma ważny powód! – o ile czytanie nie jest wystarczającym argumentem). Ale wróćmy do bohatera tego akapitu: do tej pory był traktowany przez pisarkę dość specyficznie: niby brał czynny udział w śledztwach, ale właściwie więcej można było dowiedzieć się o tym, co jadł i pił, o jego rodzinie i winnicy żony, niż o jego pracy. Tym razem jego aktywność zawodowa wychodzi na światło dzienne. I bardzo dobrze się stało, bo nadało to dynamiki opowiadanej historii – patrząc całościowo na cykl. Ciekawostką dla stałych czytelników serii niech będzie fakt, że postaci mniej jedzą i mniej przebywają w restauracjach. Ponieważ lubiłam tę serię dlatego, że często niosła inspiracje kulinarne, trochę się zawiodłam. Ba, w powieści ktoś nawet schudł, co zostanie ze zdziwieniem odkryte przez jego przyjaciela.
Trudno nie lubić bohaterów książki. Są uroczy i żyją w pięknym świecie. Czasem przedziera się do niego coś zdecydowanie mniej eleganckiego i radosnego. Wtedy sędzia śledczy na przedzie swojej grupy do zadań specjalnych przeprowadza śledztwo, aby ich uniwersum nadal było łagodnym i radosnym miejscem do życia. Tym razem musi odkryć tożsamość złodziei eksponatów muzeum. Zaginiony zbiór nie jest szczególnie cenny, właściwie nie ma w nim za wiele ciekawego do obejrzenia, dlatego popełnione przestępstwo wszystkich dziwi. Zdumienie to doprowadzi ich do konkluzji, że może jednak w zbiorach było coś istotnego. I w tym momencie zaczyna się robić naprawdę interesująco. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nie jest to kunsztownie tkana intryga, która powala swoim rozmachem i konstrukcją – to kryminalna zagadka do rozwiązania dla czystej intelektualnej rozrywki. Bez uszczerbku na jakości pisarstwa, po prostu ma swój klimat, który można docenić.
Zapomniane muzeum przy Rue Mistral to powieść dla tych, którzy mają ochotę odpocząć od ciężkich, skandynawskich kryminałów, chcą zabrać coś lekkiego i intrygującego na wczasy czy też potrzebują poprawić sobie nastrój. Książki M.L. Longworth mają tę zaletę, że błogostan francuskich bohaterów udziela się czytelnikowi. Autorka sporo czerpie z legend o francuskim stylu życia i dodaje swoją cegiełkę do budowy mitu. Przyjemna książka!
Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarza recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️
0 komentarzy