Wisząca małpa Juliusza Machulskiego (tak, tego Vabanku, Seksmisji i Kilera) to czarna komedia kryminalna retro. Można byłoby dodać jeszcze przymiotników wiele, na przykład sensacyjna, wciągająca, zabawna, intrygująca… co jeszcze? Dobrze napisana! Ale co ta mowa-trawa by znaczyła? Zapraszamy do recenzji!
Zacznijmy od fabuły. Początek lat sześćdziesiątych. Jeremi Felicki niedawno rozpoczął pracę w MSW. Tego feralnego dnia, którego zaczyna się powieść, ma za zadanie zawieść delegację na Kaszuby, do siedliska Gadastruga. Funkcjonariusze mają wręczyć pewnemu towarzyszowi Order Budowniczych PRL. Na miejscu jednak okazuje się, że ten doceniony działacz nie żyje. Zwłoki znalezione zostają w schronie przeciwatomowym, a nad nimi wisi tytułowa małpa. To dopiero początek dziwnych wydarzeń, w które wplątany zostaje główny bohater. Niech się jednak czytelnik nie myśli, że teraz historia będzie zabawną serią omyłek, która doprowadzi do salw śmiechu i wraz z zamknięciem książki będzie trzeba z tego powodu wycierać łzy. Tu nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka! Historia zaskoczy nie raz. Wisząca małpa zdaje się być inspirowana Zabójstwo przy Rue Morgue Edgara Allana Poego oraz twórczością Agathy Christie: skojarzenie z nowelą amerykańskiego pisarza jest oczywiste poprzez istotę człekokształtną występującą w tekście oraz nawiązanie do zagadki zamkniętego pokoju, która przeradza się w doprowadzony do perfekcji kryminał zamkniętego kręgu podejrzanych. Właściwie każdy z obecnych podczas morderstwa mógł popełnić tę zbrodnię i każdy miałby motyw. Autor zwodzi czytelnika na manowce, ale każdy szczegół powieści jest przemyślany i nie znajdziemy niczego, co nie byłoby dla fabuły w jakiś sposób ważne. Podczas śledzenia fabuły warto więc pamiętać o szczegółach, ułatwi to rozpracowywanie śledztwa.
Właściwie mamy tu do czynienia z powieścią, która idealnie nadaje się do ekranizacji. Słowa płyną, w głowie przesuwają się obrazy niczym kadry, a dialogi są płynne i naturalne. Właściwie spora część książki to właśnie przytoczone rozmowy bohaterów.
Wyraziste postaci odgrywają kluczową rolę w sukcesie Wiszącej małpy. Każda z nich jest na swój sposób da się lubić. Podczas czytania ma się wrażenie, że trafiło się do upudrowanego świata: wszak mamy do czynienia z ludźmi z SB! Dlaczego zatem są sympatyczni? Nawet ci opisani jako straszliwi czy odpychający stanowią miłe otoczenie dla płynącej wartko fabuły. Właściwie czarne charaktery nie istnieją. Dlatego też powieść wydaje się taka realna. Jest w tym jakaś prawda życiowa: ten miły sąsiad, który okazuje się być wyznawcą partii niezrównoważonych i niemoralnych ludzi, jakim cudem on ma tak skrajne, przeciwne naszym poglądy?
Juliusz Machulski stworzył inteligentną komedię, która bawi i relaksuje. Klasyczna odsłona kryminału whodunnit (kto zabił?) doprawiona lekkim humorem i realizmem postaci. W sam raz na plażę. Śmiało można rzec, że to jeden z najlepszych kryminałów, jakie ukazały się ostatnio na rynku. Gorąco polecamy!
Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarza recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️
0 komentarzy