Visa tranzytowa wydana przez Timof Comics robi wrażenie już na pierwszy rzut oka. Komiks ten wygląda niczym opasły album o sztuce. I częściowo… nim jest. Ale o tym pod koniec recenzji. Nicolas de Crécy, wielokrotnie nagradzany artysta, swoją charakterystyczną kreską opowiada przede wszystkim o podróży po Europie Wschodniej, którą odbył wraz z kuzynem w 1986 roku, gdy wybuchła elektrownia atomowa w Czarnobylu. Widmo tego wydarzenia przewija się przez cały komiks. Jest to pretekst do podzielenia się innymi wspomnieniami oraz przemyśleniami.

Czytelnika niech nie zwiedzie główny motyw drogi: opis podróży autora z kuzynem za czasów ich młodości. Dzieło Nicolasa de Crécy’ego to wiwisekcja wspomnień, powieść drogi z uwzględnieniem względności czasu i przestrzeni. Retrospekcje za nic mają linearność. Jakby tego było mało czytelnikowi przywiązanemu do uporządkowanego systemu obecnego w naszej codzienności, do wspomnień przesuwających się przed oczami czytelnika bezceremonialnie dodane zostały postaci nieobecne (fizycznie) w rzeczywistości, choć towarzyszyły podróży dwójce naszych bohaterów cały czas. Cóż, taka magia wspomnień, że można je sobie wyobrazić na swój własny sposób, nie trzeba ściśle polegać na pamięci. Bohaterem tym jest ulubiony autor rysownika.
Nicolas de Crécy w opowieść wplata dużo humoru, siebie i rzeczywistość traktuje z dużym dystansem. Nie brak tu autoironii, ale także magii. Kadry są wręcz bajkowe. Delikatne, ale żywe kolory, którymi posługuje się artysta, tak dobrze oddają letni nastrój wakacyjnej podróży, że czytelnik prawie czuje na skórze podmuch gorącego powietrza i zapach bugenwilli. Każda ilustracja to małe dzieło, uwodzące oko czytelnika. Nie są to tylko barwne i piękne akwarele: dzięki stylowi artysty i zastosowaniu rozedrganej czarnej kreski konturującej elementy obecne w kadrach, są one przepełnione emocjami i bardziej wielowymiarowe.
Literackiej fikcji jest tu więcej niż tylko tę, którą dają dobrze opowiedziane wspomnienia. komiks jest też intertekstualną rozrywką. Dużo w niej literatury – nic dziwnego, skoro bohaterowie wyładowali samochód książkami. Cóż z tego, że żadnej w trakcie swojego rajdu nie przeczytali, skoro są im prawdziwym towarzyszem podróży.
Zawarta dawka humoru i piękna, a także radości, jaką przynosi pofolgowanie marzeniom młodych bohaterów, powodują, że ogarnia błogi nastrój z lekką nutą nostalgii.
Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarza recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️
0 komentarzy