Bieszczady, dzięki swojemu magicznemu urokowi, mają wielu miłośników. Jesteśmy pewni, że z wielką radością przeczytają Tak blisko, tak daleko. Autor, Krzysztof Potaczała, ukazuje kilka miejscowości, które od 1918 roku należały do II Rzeczpospolitej, a po II wojnie światowej znalazły się na terenie ZSRR. Po upadku komunizmu stały się częścią Ukrainy.
Pierwsze zdania
– Już do niczego się nie nadaję. Niby mam ochotę żyć, ale brakuje sił – Katarzya Fedyczkanycz, lat osiemdziesiąt trzy, uśmiecha się cierpko i z wnętrza izby spogląda w maleńkie okno z białą firanką, z którego roztacza się widok na pobliskie wzgórza – Rano otwieram oczy i dziwię się, że wciąż jestem na tym świecie. Czyżbym miała jeszcze coś do zrobienia?
Tak blisko, tak daleko, Krzysztof Potaczała
Po odzyskaniu niepodległości w Polsce zdano sobie sprawę z potencjału Bieszczadów. Postanowiono stworzyć miejsca z atrakcjami turystycznymi. Powstawały trasy narciarskie, kurorty, pensjonaty. Dobrze działała kolej. Miejscowi zaczęli żyć z turystyki. W gazetach ukazywały się artykuły o atrakcjach, jakie zapewniał ten region kraju. Bieszczadzkie miejscowości zamieszkiwali Rusini, Polacy i Żydzi. Rusini byli rolnikami, Polacy pracowali w tartakach, lasach i na kolei. Żydzi byli rzemieślnikami i handlarzami. Każda grupa narodowościowa wyznawała swoją religię i miała swoją świątynię. Brzmi niczym bajka o wielokulturowym narodzie? Bo to by była bajka – Rusini czuli się dyskryminowani przez polski rząd, to przyczyniało się do radykalnego nacjonalizmu. Antysemityzm również dawał o sobie znać. A koszmar dopiero miał nadejść.
Po wybuchu II wojny światowej wielu autochtonów zostało wcielonych do Armii Czerwonej i wysłanych na pierwszą linię frontu. Ukraińcom, którzy marzyli o niepodległości, wydawało się, że to Niemcy pomogą im ją zdobyć. Zamiast wolności doświadczyli wielkiego głodu. Naziści zabierają im zwierzęta hodowlane, zboże, mleko. Od lata 1941 roku Hitlerowcy zaprowadzili swoje porządki. Zaczęli zabijać Żydów. W Turce i Samborze powstały getta. Stamtąd Żydzi trafiali do obozu zagłady w Bełżcu. Niemcy organizowali polowania na ukrywających się Żydów, pomagali im ukraińska policja i cywile, którzy tropili i wydawali sąsiadów, kopali doły przed masowymi egzekucjami. Między rdzennymi mieszkańcami również dochodzi do mordów. W 1942 roku powstała Ukraińska Powstańcza Armia. UPA napadała na wsie i mordowała Polaków. Ci brali odwet.
Wraz z końcem wojny kończy się też bieszczadzki świat. Na Sanie powstała granica, która podzieliła region pomiędzy dwa państwa. Ludność, mieszkająca w paśmie ośmiuset metrów od granicy z Polską, została przesiedlona w głąb ZSRR. Ci, którym udało się zostać, stracili sąsiadów, rodzinę. Mieszkańcy Bieszczadów po Polskiej stronie również zostali przesiedleni: na Ziemie Odzyskane, Pomorze, Warmię, Mazury. Wsie zostały spalone. Bieszczady opustoszały. Zniknęły pastwiska, wyrósł las, który dzisiaj wydaje się rosnąć od zawsze. Po ludziach zostały ruiny i sady. Sowieci po swojej stronie granicy zniszczyli wszystko, co miało związek z Polską. Dzieci uczono, że Polska była ciemiężycielem. Powstają sowchozy i kołchozy.
W wolnej Ukrainie autochtoni opierali się nowoczesności. Nosili wodę z potoku, bywało, że nie mieli wodociągu, studni. Kobiety i dziewczynki płukały bieliznę w rzece. Sklep często pełnił też funkcję baru, w którym ludzie mogli się spotkać. Sprzedawczynie do podliczenia rachunków korzystały z liczydeł. W domach rzadko można było zobaczyć pralkę i lodówkę. Ludzie żyli z rolnictwa, ale nie posiadali kombajnów i nowoczesnych narzędzi ułatwiających pracę. Produkowali własny alkohol.
Niezwykle doświadczał los mieszkańców Bieszczadów. Żyli bardzo biednie. Z zamiarem poprawy bytu często wyjeżdżali do Ameryki. Potem wojna zabrała owoc ich pracy, Akcja Wisła i przesiedlenia – ukochaną ziemię. Musieli emigrować i odnaleźć się w obcym środowisku. Do końca życia będą tęsknić za Bieszczadami, marzyć o powrocie i modlić się, aby ich ciała po śmierci nie były pochowane w obcej ziemi, tylko u siebie.
Wydawałoby się, że mieszkając w tak pięknym miejscu, ludzie potrafili żyć w poszanowaniu siebie. Niestety dali się porwać ideom nacjonalistycznym. I bez skrupułów mordowali swoich sąsiadów, kolegów, znajomych, by móc zagrabić ich mienie. I te trwające od pokoleń animozje, resentymenty, zawiść, zaklęty krąg nienawiści i zemsty, wyniszczyły ludzi, rodziny i narody. Jedyne co nie uległo zmianie, to majestat i potęga przyrody.
Podczas lektury Tak blisko, tak daleko, czytelnik może odczuć ogromną wdzięczność wobec Krzysztofa Potaczała za solidny warsztat reporterski, piękny styl pisania, mnogość faktów, dokumentów, rozmów. Autorowi udało się stworzyć fascynującą książkę,, ukazującą wiele nieznanych, zapomnianych i przemilczanych faktów. Rozjaśnia tragiczną historię tego rejonu, pozostawiając po przeczytaniu ostatniego zdania książki wielki smutek i żal.
Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarza recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania powieści ❤️
0 komentarzy