W serii Mój pierwszy komiks wydawnictwa Egmont ukazuje się cykl Pan Borsuk i pani Lisica. Pod koniec czerwca wyszedł kolejny, szósty już, tom (ważne: można je czytać niezależnie). Brigitte Luciani i Eve Tharlet stworzyły historie, które zawładnęły czytelnikami we Francji. Ba, pierwszy tom przygód sympatycznych bohaterów został rekomendowany przez tamtejsze ministerstwo edukacji do omówienia na zajęciach przez najmłodszych uczniów. Dziennik “Le Monde” napisał, że opowieści te to przepełniona humorem i czułością piękna lekcja tolerancji. Ciepła atmosfera książki udziela się czytelnikowi i w takim warunkach wraz z postaciami musi zmierzyć się z kolejnymi przeżyciami i rozterkami. Tym razem jest to kwestia odkrywania własnej tożsamości i tego, co tak naprawdę w codziennym życiu znaczy “być sobą”.
Historia zaczyna się ciekawie (i tak samo kończy). Na teren zamieszkany przez rodziny borsuka i lisicy przybywa popularny artysta: wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju żbik Sylwester! Emocje oczekiwania na występ sięgają zenitu, każdy chciałby poznać tę niezwykłą, owianą legendą postać. Wyobrażenie o nim zderza się z rzeczywistością, a mistrz skrywa sekret, którego ujawnienie mogłoby go skompromitować. Przede wszystkim nasi mili bohaterowie są zaskoczeni, że ktoś tak sławny może być tak nieprzyjemny w obejściu. Jego grubiańskość odczuje zwłaszcza młoda lisiczka, Róża, która została potraktowana bardzo obcesowo. Do tego stopnia, że traci pewność siebie i zaczyna wątpić w podstawy swojej tożsamości. Ten wątek jest niezwykle ciekawie poprowadzony. Autorki popisały się niebywałą wręcz umiejętnością poruszenia ważnych i trudnych tematów w taki sposób, aby czytelnik niezależnie od swojego wieku i doświadczenia zrozumiał przesłanie i odnalazł coś dla siebie. Inspirują do zadawania pytań i zwiększenia samoświadomości. Doprawdy niebywałe, zwłaszcza, że książka nie traci nic ze swojej aury bezpieczeństwa i miłości, jaka panuje w krainie zamieszkałej przez bohaterów. Śliczne ilustracje moją w tym ogromny udział. Ilustratorka ma talent do ukazywania emocji nie tylko poprzez mimikę pyszczków stworzeń, ale ich całe ciała. Z jednej strony to dodatkowa ważna lekcja dla uważnych czytelników, a z drugiej ułatwienie czytania, gdyż emocje są odczytywane z grafik intuicyjnie, co pobudza empatię.
Pan Borsuk i pani Lisica. Jestem sobą to książka, przy której miło spędzi czas dukający pierwsze zdania czytelnik i towarzyszący w tym trudzie starszy mól książkowy. Nam pozostaje tylko ostrzec: chce się więcej! A historii o sympatycznych bohaterach jest więcej, bo nie wszystkie wchodzą w skład tego cyklu.
Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarza recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️
0 komentarzy