Ultimate X-men. Tom VII, czyli cisza przed burzą

utworzone przez | lip 13, 2024 | Recenzja

W 2001 roku powstała w Marvelu idea, aby stworzyć alternatywny świat do linii czasowej 616. Wydawnictwo wyszło z założenia, że można by ściągać podwójne zyski z rynku za prowadzenie dwóch odrębnych uniwersów. Plan niezwykle śmiały, który udał się połowicznie. Z jednej strony świat Ultimates przetrwał kilka lat, z drugiej strony poziom niektórych flagowych serii nie był zbyt wybitny.  Od początku powstania nowej linii czasowej byli wydawani X-meni. Seria została zapoczątkowana przez Marka Millara i była prowadzona przez innych, czołowych twórców komiksowych z różnym skutkiem. Raz lepiej, raz gorzej. Jak to w życiu. Obecnie na polskim rynku pojawił się 7 tom serii Ultimate X-men, pisanej przez Roberta Kirkmana. Czy twórca Walking Dead dobrze sobie poradził z przygodami mutantów? Zapraszamy do recenzji!

W świecie Ultimates pojawia się nowy potężny mutant, Magician. Potrafi on manipulować rzeczywistością. Przybywa do szkoły profesora Xaviera, by nauczyć się kontrolować swoje nowe umiejętności. W tym samym czasie dyrektor szkoły kontynuuje swoje dochodzenie dotyczące mocy Jean Gray. Spotyka się z przedstawicielką Kościoła Oświecenia Shi’ar, która przekonuje, że młoda podopieczna Charlesa może być boginią i nosicielem kosmicznej mocy o nazwie Phoenix. 

Ten tom jest o wiele spokojniejszy. Kirkman stawia na rozwój relacji pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Pozwala, by członkowie X-men mogli być po prostu młodzieżą ze swoimi problemami oraz miłostkami, a nie superbohaterami dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zabieg daje oddech czytelnikowi przed kolejnymi ważnymi wydarzeniami. 

Kirkman tworzy podbudowę pod kolejne ważne wydarzenia w świecie Ultimates. Pojawienie się Phoenixa i coraz częstsze manifestowanie się jej mocy w Jean Gray przybliża nas coraz bardziej do dramatycznych wydarzeń oraz niezwykle trudnych decyzji w szkole Charlesa Xaviera. Bardzo podoba mi się to, że czuć stawkę, o jaką będą walczyć poszczególni bohaterowie. Nie pozostaje nic innego, jak czekać, aż ta beczka prochu po prostu wybuchnie i zmieni oblicze X-men. 

Bardzo ciekawie został poprowadzony wątek Magiciana. Szczerze przyznam, że nie spodziewałem się takiego twistu na sam koniec rozdziału. Po prostu myślałem, że to kolejny uczeń Charlesa, jak w poprzednich historiach. Kirkman uśpił moją czujność. Bardzo doceniam.

Mimo wielości wątków oraz narracji Kirkmanowi udaje się wszystko trzymać w ryzach. Czytelnik nie czuje chaosu. Kolejne wątki są prowadzone z odpowiednimi elementami ekspozycyjnymi i kończą się w idealnym momencie, by cały czas podtrzymywać zainteresowanie. Nie ma tutaj zbędnej sceny czy dialogu, choć jest to tom przejściowy, przed wielkimi wydarzeniami. Scenarzysta ma doskonałą rękę do prowadzenia wielowątkowych fabuł. Udowodnił to już w swoich flagowych seriach, takich jak Walking Dead czy Invincible. 

Mam spory problem z warstwą wizualną. Odpowiadają za nią różni artyści. I każdy z nich nie końca dobrze wywiązał się z tego zadania. Kreska jest strasznie nierówna. Niektóre projekty postaci wołają o pomstę do nieba, a niektóre cieszą oko. Tak samo jest ze scenami akcji. Niektóre są przepiękne zrealizowane, a inne chaotycznie i bez żadnego polotu. Niewątpliwie warstwa wizualna jest najsłabszym elementem komiksu.

Ultimate X-men. Tom 7 Roberta Kirkmana jest niewątpliwie dobrą podbudową pod kolejne dramatyczne wydarzenia, które spotkają uczniów profesora Charlesa Xaviera. Niewątpliwym plusem komiksu jest dobrze poprowadzona i zrealizowana warstwa narracyjna. Doskonale zarysowani bohaterowie, ciekawe interakcje oraz pomysłe twisty przyciągają czytelnika i zachęcają, by dalej inwestować czas w tę serię. Z drugiej strony warstwa wizualna jest bez polotu oraz finezji. Wiem, że niektórzy zwracają głównie uwagę na ten aspekt komiksu przy jego zakupie. Ale mimo tego ewidentnego minusa sądzę, że nadal warto sięgnąć po tę pozycję. Jest to naprawdę sprawnie opowiedziany kolejny rozdział w wielkiej sadze X-men.

Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarzy recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Share This