Podziemie pamięci to książka wyróżniająca się pięknym językiem i introwertycznym, onirycznym klimatem. Główna bohaterka jest pisarką. Mieszka na wyspie, z której usuwane są przedmioty i związane z nimi emocje i inne istotności, na przykład kalendarze (i w związku z tym daty), róże czy fotografie, czyniąc pozostałości po nich martwymi elementami rzeczywistości, niechcianymi przez mieszkańców. Jednak nie wszyscy poddają się zacieraniu pamięci. W tłumie ukrywają się ludzie, którzy pamiętają, są oni śledzeni przez tajną policję. Kimś takim jest redaktor narratorki. Decyduje się ona chronić jego życie i wraz z ze swoim starym przyjacielem organizuje schron w schowku pod podłogą.
Główną osią wydarzeń jest tytułowa pamięć. Nie tylko rozpatrywana jako zasób społeczeństwa, które w świecie iście orwellowskim powoli traci barwy i bogactwo, stając się szarą, płaską rzeczywistością, w której jest coraz mniej miejsca na budowanie, ale także jako wspomnienia, które budują jednostkę i jej wewnętrzny świat. Bez wspomnień serce jest dziurawe – twierdzi główna bohaterka, która wewnętrzną pustkę potrafi zlokalizować, ale nie wie już tak naprawdę, co straciła. Paradoks ten jest bliski sokratejskiej konstatacji wiem, że nic nie wiem, ale oparty na utracie, a nie świadomości nieodkrycia.
Chociaż powieść powstała w latach dziewięćdziesiątych, pandemia nasuwa też inne refleksje. Zamknięcie oraz atomizacja, którym poddani są bohaterowie, a takze my byliśmy/jesteśmy, zmienia świat, wiele rzeczy zaciera się w pamięci i przestaje wywoływać emocje, które kiedyś budziły.
Podziemie pamięci snuje się powoli, jak przystało na opowieść ze świata, który znika. Czasem fabuła nabiera tempa, pokazując, że pod powierzchnią marazmu rzeczywistości mechanizmy kontroli prężnie działają. Tym, co naprawdę się dzieje w powieści nie są wydarzenia, lecz myśli. Dlatego książka jest dla każdego, kto ma ochotę spojrzeć na świat innymi oczami.
0 komentarzy