Plon został napisany przez australijską pisarkę Tarę June Winch, wywodzącą się z rdzennych mieszkańców tej krainy. Skupia się na problemach takich jak wywłaszczenie i wykorzenienie ludzi przez innych, porusza temat siły języka i opowiadania historii, przekazywania tożsamości. Autorka zdobyła za tę książkę nagrody: Book of the Year (NSW Premier’s Literary Awards), Miles Franklin Literary Award, Voss Prize i Premier’s Literary Award.

yield, bend the feet, tread, as in walking, also long, tall [plon, poddawać się, ustępować; zginać nogi, stawiać kroki jak przy chodzeniu, także: długi, wysoki] – baayanha · Samo yield to zabawne słowo – angielskie yield oznacza żniwo, plon, to, co człowiek może wziąć z ziemi, coś, na co czekał i co dostaje. Plon pszenicy. W moim języku są to rzeczy, którym się oddajesz, ruch, przestrzeń między rzeczami. To także działanie Biyaami, bo smutek, starość i ból sprawiają, że uginasz się pod ich ciężarem. Ciała tych, którzy odeszli, chowano ze zgiętymi wszystkimi stawami, nawet jeśli w tym celu trzeba było im połamać kości. Myślę, że chodziło o ugięcie się w pokorze, tak samo jak zginamy kolana i pochylamy głowy. Ugiąć się – baayanha.
Plon, Tara June Winch
Chciałoby się powiedzieć, że Plon jest powieścią o tolerancji i nienawiści, miłości i zawiści, jednak jej sensem są długofalowe skutki społeczne działań pod wpływem między innymi wymienionych emocji i cech, a nie analiza ich samych w sobie. Można ją odczytywać na wielu poziomach: jako historię jednostki i rodzinnych relacji, rozkładu tradycyjnego społeczeństwa czy mechanizmów narzucania i rugowania kultury.
Prozę australijskiej pisarki cechuje subtelność języka i finezyjne budowanie klimatu powieści. Ta płynąca powoli historia obejmuje kilka pokoleń aborygenów. Opowiedziana jest z trzech perspektyw: współczesnej (wnuczki) i historycznych (dziadka i działającego na misji księdza). Dzięki temu zabiegowi możemy prześledzić wpływ kolonizacji na rdzennych mieszkańców Australii. Uwagę przykuwa sposób, w jaki dziadek, Albert Gondiwindi, opisuje swoją historię: poprzez słownik, listę praktycznie zapomnianych, nieużywanych słów. Każde hasło to też mikroopowieść z jego życia. Całość łączy się w tragiczną relację o barbarzyństwie białego społeczeństwa, wyrządzonych krzywdach oraz, co stanowi bardzo bolesny dla czytelnika kontrast, o miłości dziadka (do ziemi i rodziny), która niestety nie wystarcza, aby zapewnić najbliższym bezpieczeństwo i odporność na skutki polityki wykorzenienia i działań rasistów. Jest też dla czytelnika źródłem ciekawych informacji o aborygeńskiej kulturze.
Wydawnictwo Czarne opisuje książkę jako powieść totalną, a Richard Flanagan określa ją jako przełomową dla czarnej i białej Australii. Dla polskiego czytelnika jest ciekawa również pod kątem historii naszej części Europy: dziejów pańszczyzny i wpływ kultury folwarcznej na dzisiejsze życie. Można doszukiwać się wielu wspólnych cech kolonializmu i feudalizmu na kulturę i funkcjonowanie pokoleń, które nadal zbierają żniwo ówczesnych systemów społecznych. Trauma jest dziedziczna i trudno się wyzwolić. Nie zamierzam ignorować faktu, że narkotyki i alkohol są ucieczką od bólu – mówi autorka w wywiadzie dla “The Guardian”. Podobny jest też dyskurs establishmentu: tworzenie mitów i konstruowania ideologii, które mają uzasadnić ucisk i nierówności.
Tara June Winch stworzyła bardzo złożone postaci, które odzwierciedlają dziedzictwo i trudną historię współczesnych Aborygenów. Wielotysięczne ślady kultury będącej w zaniku, którą z jednej strony potomkowie starają się ratować, a z drugiej odczuwają chęć uczestniczenia w mainstreamie, powodują, że czują się z jednej strony pozbawieni własnej tożsamości i niedopasowani, a z drugiej czują silną więź z ziemią przodków i chęć walki o jej zachowanie.
Z pewnością można Plon odczytać jeszcze na mnóstwo innych sposobów. To jedna z cech tej niesamowitej powieści. Gorąco polecamy!
Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarza recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️
0 komentarzy