1629 albo przerażająca historia rozbitków z “Dżakarty”, czyli pierwszy tom o historii jednej z najbardziej znaczących katastrof morskich w historii ludzkości

utworzone przez | lis 14, 2023 | Recenzja

Czasem wydaje się, że życiem rządzi przypadek, a to, co sobie zaplanowaliśmy, obśmiewa los. W przypadku uczestników pierwszej wyprawy statku Batavia było inaczej: ich życie nagle znalazło się w rękach zła. Dopiero do tego doszła katastrofa.

Tak naprawdę nie było to zło niespodziewane. Towarzyszyło im już od długiego czasu. Nierówności społeczne, brak szacunku do pracowników, przemoc tak zlały się z dniem codziennym, tak bardzo zostały przyćmione przez cele ówczesnej elity i zbudowaną na nich kulturę, że bohaterom komiksu faktycznie mogły się wydawać co najmniej nieistotne. Jądrem tej historii jest brak empatii oraz chciwość. Wypadkową najprawdopodobniej pierwsi Europejczycy na stałe zamieszkujący Australię (zaiste trudno o lepszą reprezentację, chciałoby się rzec z przekąsem).

1629, pierwsza część dwutomowej historii (opartej na prawdziwych wydarzeniach i przedstawiająca ją raczej zgodnie z prawdą), wcale nie zaczyna się niewinnie. Najpotężniejsza organizacja kupiecka na świecie postanawia zaskarbić sobie przychylność indyjskiego władcy. W tym celu wysyła statek z klejnotami, które mają być darem i zapewnić bliskie relacje z tamtejszym dworem. Dżakarta będzie wiozła też pasażerów, w tym kobietę, która właśnie pochowała swoje kolejne dziecko. Jednym z członków załogi jest też dość enigmatyczny aptekarz. Każda z tych postaci jest nietuzinkowa i trudno o jednoznaczną ocenę moralną ich motywacji i działań, gdyby czytelnik chciał się o takową pokusić. A twórcy kuszą już we wstępie, aby tak postąpić, jednocześnie podkreślając, że to będzie spojrzenie w lustro. Każdy – tak, każdy – może stać się katem, człowiekiem z maczetą albo strażnikiem obozowym, a więc kimś, kto wywołuje w nas odrazę – grzmi Xavier Dorison, przestrzegając przed pochopnym stwierdzeniem, że my byśmy tak nigdy nie postąpili. Zostaliście ostrzeżeni – rzuca na koniec i przechodzi do opowiedzenia tego masakrycznego fragmentu historii ludzkości, która ma pokazać prawdę (ponurą prawdę) o nas wszystkich. Po takiej zapowiedzi włos się jeży na głowie czytelnikowi, ale i tak chce się dowiedzieć.

1629, komiks stworzony przez Xaviera Dorisona (scenariusz), Thimothée’a Montaigne’a (ilustracje) i Clarę Tessier (kolory) to nie jest lektura dla ludzi o słabych nerwach. Przejmuje grozą tym bardziej, im bardziej można w każdej postaci zobaczyć dowolnego człowieka. W jakiś dziwny sposób udało im się, poprzez opowieść wyjętą z odległych czasów, zerwać łatkę bycia cywilizowanym także ze współczesnych homo sapiens. Chociaż właściwie nigdzie nie jest to powiedziane wprost, ale czy nie każda historia jest o obecnych czasach? Środek ciężkości interpretacyjnej znajduje się w kulturze, w której żyjemy.

Dżakarta to piekło unoszące się na chłodnych falach oceanu. Głód, terror, praca ponad siły, a wszystko to zafundowane przez objadającą się i znudzoną podróżą elitę, która jednocześnie drży o własne życie i obawia się buntu. Co nie znaczy, że chcą coś zmienić, aby tak się nie stało. Ich jedyną odpowiedzią jest jeszcze większa przemoc.

Brutalność i przewożone skarby to przepis na bunt, do którego namawia załogę aptekarz. Przemoc rodzi przemoc i do przewrotu dochodzi. Załoga zmienia kurs statku, aby zejść z tradycyjnego szlaku i przejąć jednostkę. Nie wiedzą, że tym samym spowodują katastrofę i galeon rozbije się tuż przy wybrzeżu. Jedno piekło zostaje zastąpione innym. Na wyspie nie ma pitnej wody. Ta sytuacja stanie się początkiem kolejnego tomu, Czerwonej wyspy

1629 to lektura dla ludzi o nerwach ze stali, ale także estetycznych smakoszy, którzy dodatkowo lubują się w literackich nawiązaniach. Jest ich mnóstwo, a jeszcze więcej pojawia się w głowach. Podczas czytania myśli pączkują, pojawiają się coraz to nowe refleksje i pytania, zupełnie jakby ktoś otworzył kolejną puszkę Pandory.

Właściwie śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z najlepszych komiksów, jakie czytałam. Znam wiele o wiele piękniejszych, które są prawdziwymi dziełami sztuki, wydawniczymi perełkami. Znam wiele książek, które zachwycają rozlicznymi talentami autorów, czy to do snucia opowieści, czy przebijającej się na kartach głębi emocjonalnej lub filozoficznej. A jednak 1629 znalazło w tym wszystkim miejsce dla siebie. Bohaterowie, ukazywani w swojej mrocznej odsłonie, zupełnie niespodziewanie rozbudzają w nas nieoczywiste, trudniejsze do wydobycia pokłady empatii. Gorąco polecam!

Wydawnictwu serdecznie dziękujemy za przesłanie egzemplarzy recenzenckiego, dzięki czemu mieliśmy przyjemność przeczytania tego tytułu ❤️

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Share This